W pewnym mieście na ulicy, gdzie nic nigdy się nie zdarza
Urodziłem się bez krzyku i w dodatku bez lekarza
W dzieciństwie od niechcenia, pogrążony w samotności
Hodowałem urojenia o pokoju i wolności
W szkole kiedy kumple zażywali narkotyki
Ja wierzyłem w sprawiedliwość i uczciwość polityki
Byłem dobrym katolikiem i w heteroseksualnym
Związku żyłem z moją żoną, gdy nas z sobą ożeniono
Życie upływało według idealnego schematu
Nie paliłem i nie piłem, nie gwałciłem, nie skarżyłem się na nic
Ideologią było przeżyć do pierwszego
Pracowałem w supersamie i zadowolony z tego
Przynosiłem wypłaty, do domu na spłaty
Zadłużenia bankowego bardzo regularnego
Jak gdyby nigdy nic, wyszedłem z domu nocą w maju, było ciepło
Rozebrałem się do naga i widziałem czerwone gwiazdy jak spadają
I widziałem spalone miasta i widziałem tłumy ludzi
Ruszyłem ręką - umierali, potem drugą - rozstąpiły się niebiosa
Biała droga brukowana wprost do boga
Mogłem mówić z nim o wszystkim o czym chciałem
Moje oczy pełne łez, a w sercu władza
Ponad światem unosiłem się spełniony
Ponad światem rozpostarłem moje dłonie
I już byłem niemal bliski zrozumienia
Zrozumienia tajemnicy wszechstworzenia
Schizofrenia, schizo, schziofre, schizofrenia...
poniedziałek, 16 kwietnia 2012
Coma - Shizofrenia tekst piosenki
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz